piątek, 30 września 2016

Jak osiągnąć efekt sztucznych rzęs w 1,5 miesiąca


Jakiś czas temu przedłużałam sobie rzęsy metodą 1:1. Efekt był nawet fajny, rzęsy były długie i gęste. Można było go stopniować. Niestety, rzęsy trzeba było dopełniać, doklejanie wiązało się z dyskomfortem, szczypaniem w oczy, a kiedy przyszedł dzień, w którym postanowiłam je usunąć, połowy rzęs nie było. Były za to prześwity... Od tej pory, tj. od kilku lat nie przedłużam rzęs. Tuszuję je przyzwoitym tuszem i zadowalałam się średnim efektem. W zasadzie zadowalałam. :-) 

W lipcu tego roku postanowiłam kupić tak polecane na Wizażu serum, przyspieszające wzrost rzęs. Pomyślałam sobie: "kurcze, 400 osób nie może się mylić, średnia 4,5 to super ocena jak na taką liczbę głosujących". Stosowanie raz dziennie, na noc nie wymaga większego wysiłku. 50 zł to nie 100 zł. Poleciałam do apteki i kupiłam. W DOZie można kupić to serum za 48 zł.

Long4Lashes firmy Oceanic to produkt REWELACYJNY. W 1,5 miesiąca moje rzęsy zrobiły się niemal dwa razy dłuższe. Teraz mijają 2 miesiące i efekt jest taki, jak na zdjęciach poniżej - rzęs jest więcej, są dłuuugie i sięgają niemal do brwi! 






Żeby nie było - tuszu do rzęs nie zmieniałam. Cały czas jest to EVELINE VOLUMIX FIBERLAST, tusz wydłużający i podkręcający, dokupienia za grosze w większości drogerii. Ja kupuję na Allegro


Dziś mijają 2 miesiące, od kiedy używam serum Oceanic. Z efektu jest meeega zadowolona, a ponoć po 3 miesiącach efekt jest jeszcze lepszy. Tyle czasu trwa bowiem pełny cykl wzrostu i "wymiany" rzęs (nawiasem mówiąc wszelkie suplementy na włosy, skórę i paznokcie też warto stosować co najmniej 3 miesiące). Już się nie mogę doczekać tego, co zobaczę w lustrze za miesiąc (kurczę, wypada akurat w Święto Zmarłych :P). Poniżej zdjęcie bez tuszu i zdjęcia z tuszem do rzęs - z lipca i z dzisiaj (1 października). Serum stosuję od 1 sierpnia.





 I jeszcze takie:



Jak widać efekt JEST :D 

W oczy rzuca się również opadająca jeszcze w lipcu powieka. Teraz powieka wygląda wreszcie dobrze, a wszystko dzięki pewnemu zabiegowi, o którym pisałam w poście Moje sposoby na opadające powieki. Zmierzając ku końcowi, serum przyspieszające wzrost rzęs Oceanic to jeden z tych kosmetyków, na które warto wydać 50 zł. To jeden z tych prezentów, z którego nasza mama czy przyjaciółka będą zadowolone (może nie od razu, ale jednak). To produkt, który sprawi, że ludzie będą nas zaczepiać i pytać: "Robiłaś rzęsy?". 

EDIT: Od publikacji tego posta mijają prawie 3 miesiące, a moje rzęsy są nadal długie i gęste. Poniżej fotki bez makijażu, zrobione kilka dni temu.




sobota, 24 września 2016

Zakupy spożywcze z dostawą do domu - warto?



Od kilku lat regularnie zamawiam zakupy z dostawą do domu. Przerobiłam już chyba wszystkie trójmiejskie sklepy, oferujące tego typu usługi: Alma24, Dodomku.pl, Frisco.pl, Tesco.pl, Leclerc Drive, Piotr i Paweł. Czy warto robić codzienne zakupy przez Internet? Zdecydowanie tak.

6 powodów, dla których warto korzystać z delikatesów internetowych

1. NIE DŹWIGASZ CIĘŻKICH SIATEK - robi to kurier. :-) To szczególnie fajna sprawa, gdy zakupy są naprawdę duże, np. przed świętami, gdy jesteś w ciąży, masz chory kręgosłup, awarię samochodu lub ograniczone miejsce w wózku dziecięcym. Lub gdy po prostu nie chcesz dźwigać ciężkich zakupów.
2. NIE STOISZ W KOLEJKACH. Są osoby, które robią bardzo duże zakupy raz w tygodniu, a w miarę potrzeby, wracając z pracy kupują jakieś pojedyncze produkty. A to baterie, a to chleb, słodycze czy mleko. Na duże zakupy jeżdżą często do hipermarketu, a to się wiąże z parkowaniem (jak wiemy czasem jest z tym problem), chodzeniem od alejki do alejki, szukaniem (czasem błądzeniem), staniem w kolejkach po mięso, potem po nabiał, potem po chleb, potem do kasy, a na końcu jeszcze kolejka na parkingu podziemnym, a potem nie daj Boże korek na trasie. Robiąc zakupy przez Internet, zamiast tracić 2-3 godziny, tracisz średnio 40 min.

3. OSZCZĘDZASZ. Tak, tak, nawet w takich sklepach jak Alma czy Piotr i Paweł można oszczędzić. Po pierwsze, w większości e-delikatesów jest coś takiego jak "szybki koszyk", do którego możesz dodać ulubione, niedrogie produkty, które regularnie kupujesz. Nie wyszukujesz ich za każdym razem od nowa, tylko po zalogowaniu na swoje konto wchodzisz w swój "szybki koszyk", przenosisz jego zawartość do bieżącego koszyka i w miarę potrzeby dodajesz bądź usuwasz poszczególne produkty. To taki odpowiednik papierowej listy zakupów. :-) Po drugie, e-sklepy często podają cenę za litr bądź za kilogram. Na przykład wpisujesz w wyszukiwarce "mleko" i wyskakuje ci iluś tam producentów. Szeregując je od najtańszego i mając na względzie cenę za litr, w mniej niż minutę wybierzesz najtańsze. Wiadomo ile by to zajęło czasu w sklepie stacjonarnym... Mleko jak mleko, ale gdy przychodzi do kupowania czegoś droższego, np. kawy ziarnistej, której cena za kilogram waha się od 36 zł do 117 zł (Piotr i Paweł) - spawa wygląda już nieco inaczej. :-) I po trzecie - mniej pokus, więc i mniej wydajesz na niepotrzebne produkty. W sklepie stacjonarnym pokusa czeka na nas co krok, a już szczególnie przy kasie.  
4. NIE WYCHODZISZ Z DOMU. Wyobraź sobie, że jest godzina 22, sklepy już pozamykane, rano idziesz do pracy, po pracy goście, więc nie masz kiedy wyskoczyć do sklepu, a ktoś może ci dowieźć zakupy o 8 rano. Albo masz chore dziecko i nie możesz wyjść z domu. Albo z innego powodu nie chcesz wychodzić z domu. Delikatesy internetowe to wówczas idealne rozwiązanie. Zakupy możesz zrobić późnym wieczorem, a dowiozą ci je w wybranym dniu, np. 8 - 10, 10 - 12, a nawet 20 - 22.
5. PŁACISZ NA WIELE SPOSOBÓW. Nie masz gotówki, a w sklepie osiedlowym brak terminalu? Tutaj zapłacisz przelewem, kartą, poprzez PayU lub bonem towarowym. Gdzieś się zapodziała karta, a nie masz gotówki? To nie problem! W części sklepów internetowych możesz płacić PayPal'em. :-) Co ciekawe, nie trzeba za każdym razem wpisywać danych do logowania na koncie PayPal. Wybierasz po prostu tę formę płatności i reszta dzieje się magicznie sama. :D
6. BEZ PROBLEMU ZWRACASZ LUB REKLAMUJESZ. Na odstąpienie od umowy bez podania przyczyny masz 14 dni.
Jak widać zakupy internetowe to same plusy. A minusy? Nie dotkniesz, nie powąchasz, nie nacieszysz oka kolorowymi alejkami  sklepowymi, nie skosztujesz produktu z degustacji. :-) Jeżeli jednak masz stałe, sprawdzone produkty, lubisz zakupy robić szybko, wygodnie, bez przepłacania, wówczas zakupy w e-delikatesach są stworzone dla ciebie.


Trójmiasto - porównanie sklepów internetowych.

Najbardziej polecam Piotra i Pawła. Dlaczego? Oto najważniejsze powody:
1. Bezpłatna dostawa od 150 zł. Dla porównania w Leclercu dostawa jest zawsze płatna. Choćbyście zrobili zakupy za 500 zł zawsze będzie to 8 zł. W Tesco.pl też nawet przy zakupach za 300 zł jest płatna dostawa (koszt zależny od godziny - od 6,50 zł wzwyż, rano nawet 10 zł). W Piotrze i Pawle dla zakupów poniżej 150 zł za dostawę płaci się 4,99 zł. Zakupy realizowane są od kwoty 80 zł, więc jeżeli robimy zakupy za mniejszą kwotę, np. 86 zł, zawsze można zaznaczyć "odbiór osobisty" i zajechać po zapakowane już do siatek zakupy o wybranej porze, nie płacąc tym samym za dowóz.
2. Możliwość zamawiania zakupów w godzinach 8-10 i 20-22. W Leclercu nie znajdziemy tych przedziałów godzinowych. W Almie dostawa jest od 10:00. W Dodomku.pl są tylko dwa przedziały: 10:30 - 13:30 oraz 18:00 - 21:30.
3. Płatność na wiele sposobów. Zapłacimy tu kartą przez Internet lub u kuriera, gotówką, bonem lub moim ulubionym PayPalem. W Leclercu na przykład nie można płacić ani gotówką, ani PayPalem.
4. Szeroki wybór produktów. W Almie24.pl zawsze nie mają 1/3 produktów, a w Dodomku.pl i Frisco.pl jest kiepski wybór. Piotr i Paweł nie jest może tak duży jak Leclerc, ale zawsze jest tam wszystko, czego potrzebuję (pieluchy, chusteczki nawilżane, mleko czy obiadki dla dziecka najlepiej kupować w Rossmannie).
Zachęcam do spróbowania, bo naprawdę warto. Na początku może być dziwnie, a nawet ciężko, ale nie warto na tej podstawie wyrabiać sobie opinii, szczególnie jeśli chodzi o czas robienia zakupów. Kiedy ja je robiłam pierwszy raz, trwało to baaardzo długo. Teraz potrzebuję maksymalnie 30 minut. I mała rada - warto zrobić sobie wcześniej obchód po domu i zrobić listę potrzebnych produktów. Aha, zanim zaczniecie je wyszukiwać na stronie sklepu, zajrzyjcie do działu "Promocje". :-)

czwartek, 22 września 2016

Zabawki dla dziecka w wieku 0 - 3 lata

- moje TOP 10

 
Poniżej przedstawiam najlepsze według mnie zabawki dla dziecka od urodzenia do 3 roku życia. Zabawki warte kupienia dla noworodka, rocznego i dwuletniego dziecka, które nie będą się kurzyć ani niepotrzebnie zagracać. Z których dziecko będzie chętnie korzystać i których kupno przysłuży się zarówno jego rozwojowi jak i nam (chwila wytchnienia). No to jedziemy, od najlepszej.
 

1. Huśtawka Rainforest, Fisher Price

 
Najlepszy zakup, na jaki się zdecydowałam. Niestety również najdroższy. Huśtawka została kupiona na Allegro za 540 zł z przesyłką. Jeśli jednak wziąć pod uwagę fakt, że wystarczy na 1,5 roku (maksymalna waga to 11,3 kg), że nie jest na baterie, tylko na prąd z gniazdka i że pomoże dziecko uspać, uspokoić, ukoić w trakcie kolki czy po szczepieniu, że pozwoli odciążyć rodzicielski kręgosłup (tudzież zmęczone ramiona) przez ok. 18 miesięcy - naprawdę warto. To super pomysł na prezent, na który możemy się złożyć razem z innymi członkami rodziny lub znajomymi w ramach prezentu dla nowonarodzonego dziecka. Buja się na boki oraz w przód - tył. Możemy regulować szybkość bujania na pięciu poziomach. Huśtawka posiada kolorową, kręcącą się karuzelę z lusterkiem. Wyposażona jest w mnóstwo melodyjek i dźwięków natury. Najczęściej odtwarzanym przez nas dźwiękiem był szum fal (tzw. suszarka :-)). Głośność również jest regulowana. Zabawka ta wyposażona jest w pasy bezpieczeństwa oraz ściągany plastikowy stolik z kolorowymi kółkami, które można przesuwać. Dźwięki są bardzo ładne. Moje dziecko często w tej huśtawce zasypiało. Gdy pozostawało pod opieką kogoś z rodziny, kiedy wychodziliśmy z mężem z domu, huśtawka ta była jak zbawienie. Można ją złożyć i wstawić za drzwi. Łatwo utrzymać w czystości. Wad chyba nie ma. Naprawdę warto wydać 500 zł na ten produkt. Odsprzedamy spokojnie za 2/3 ceny. Zabawka dla dziecka od urodzenia do ok. 18 miesięcy (do 11,3 kg).

 
 

2. Zjeżdżalnia Smoby XS


Idealna zjeżdżalnia do dużego salonu lub małego ogródka. Nie za duża, nie za mała. Występuje w wielu wzorach i kolorach. Bezpieczna zabawka dla dwuletniego dziecka, które jest w stanie samodzielnie z niej skorzystać. Super pomysł na prezent na dwa latka. Moje dziecko uwielbia tę ślizgawkę. Zjeżdża z niej przodem, tyłem, bokiem, każdego dnia sprawia mu ona mnóstwo radości. Wiek: 2+


Cena: ok. 110 zł

 

3. Pchajka Kaczuszka na kiju, Hape


Zabawka ładna i kolorowa. Drewniana. Porządna. Synek od wielu miesięcy korzysta z tej zabawki i jeszcze się mu nie znudziła. Kupiona była z zamiarem rozwijania nauki chodzenia. Teraz z kaczuchą biega. :-) W domu, na dworze... Wszędzie ją ze sobą zabiera. Nawet do spania. :-) Ostatnio nawet próbował jeździć kaczką po stole! Zabawka dla dziecka od 12 miesięcy.


Cena: ok. 50 zł

Wiek: 12+

 

4. Pianinko, Smily Play


Zabawka niezniszczalna - przetrwała upadek z siódmego piętra. :-) Tak, tak, pewnego słonecznego dnia mój synek postanowił sprawdzić czy pianinko potrafi latać i z radością zrzucił je z balkonu... Przetrwało ono tę trudną próbę (jak i wiele innych prób) i jest w stanie bardzo dobrym zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i działanie. Możemy odgrywać na nim melodie tradycyjne, jak i... zwierzęce. Po przełączeniu na żabkę, kaczkę, krówkę czy owcę, pianinko odgrywa tworzoną przez nas (lub dziecko :-)) melodię głosem danego zwierzątka. Wyposażone jest także w tryb melodii, dzięki któremu po naciśnięciu na klawisz pojawia się część piosenki. Uderzając kilka razy w klawisze dziecko może odegrać całą piosenkę i poczuć się jak mały Wolfgang Amadeus Mozart. :-) Wadą tej zabawki jest chyba tylko to, że po wciśnięciu wyłącznika słyszymy dźwięk. Trzeba mieć to na względzie gdy sprzątamy zabawki po uspaniu berbecia. Zabawka dla dziecka od 12 m-cy.

Cena: ok. 50 zł

  

5. Autko jeździdło, ARTI


Synek dostał to autko od dziadków na roczek, jednak dopiero około drugich urodzin zaczął z niego tak naprawdę korzystać. Napędzane jest ono siłą małych nóżek, a te, jak wiadomo, nie od razu są długie. :-) Wymaga również pewnej wprawy w zakresie skręcania. Autko pod siedzeniem posiada skrytkę na drobiazgi. Na kierownicy są 3 przyciski, jeden to klakson, pozostałe odgrywają wesołe melodie. Fajna zabawka dla ok. 2 letniego dziecka. Dobra alternatywa dla jeździków Fisher Price. Pomysł na prezent na 2 latka.
 
Cena: ok. 100 zł

6. Szczeniaczek Uczniaczek, Fisher Price

 
Producent zaleca tę zabawkę dla dzieci od 6 do 36 miesięcy, wydaje mi się jednak, że bardziej sprawdzi się ona u malucha ok. 2 roku życia. Miś jest dość spory, a naciśnięcie na poszczególne części ciała nie jest wcale takie łatwe, roczniak może sobie z tym nie poradzić. Naciskać możemy na dłonie, stopy, ucho, brzuszek. Jest też serce, które świeci. Po naciśnięciu na poszczególne części ciała słyszymy ich nazwy kolory, wierszyki, piosenki, powiedzonka. Ta zabawka jest genialna! :D
 
Cena: ok. 96 zł
 

 

7. Garnuszek na klocuszek, Fisher Price

 
Zabawka z kategorii "sortery" w kształcie tytułowego garnuszka z pokrywką. Wyposażona jest w kolorowe klocki w kształcie trójkąta, kwadrata, serca, gwiazdki i koła. Można je wrzucać zarówno od góry, jak i z boku, umieszczając we właściwych otworach. Po wrzuceniu klocka poprzez odpowiedni otwór słyszymy liczby lub kształty, w zależności od ustawionego trybu.  Młodsze dziecko może po prostu wrzucać klocki górą, czego zwieńczeniem jest wesoła melodia i świecenie się garnuszkowego noska. :-) Jak to w zabawkach Fisher Price'a, każdy szczegół jest tu opracowany, możemy więc zarówno regulować głośność jak wyłączyć zabawkę. Garnuszkiem będzie się bawiło zarówno dziecko 6 miesięczne jak i 2-letnie. To dobra zabawka na roczek.
Cena: ok. 85 zł
 
 
 8. Kubeczki do układania, Fisher Price
  
Zabawka podobna trochę do piramidy z punktu niżej, również pozwala na naukę liczenia, kolorów, zależności wielkości, z tą jednak różnicą, że kubeczków jest dużo więcej, znajdują się na nich liczby i można je wykorzystać na wiele innych sposobów. Oprócz ułożenia wieży, dziecko może wkładać kubki jeden w drugi. Możemy także bawić się z dzieckiem w chowanie i odnajdowanie przedmiotów, np. pod najmniejszym kubkiem  chowamy winogrono, zmieniamy położenie kubeczków i prosimy malucha o wskazanie właściwego kubka. Ćwiczymy w ten sposób uwagę i pamięć malucha. Zabawka bardzo kolorowa, sprawdzi się także w kąpieli oraz piaskownicy. Przeznaczona jest dla dzieci od 18 miesiąca życia. Idealna zabawka dla 2 latka.
 
Cena: ok. 15 zł


 
 
9. Piramida z kółek, Fisher Price
 
Piramidki z kółek obecne są na rynku od lat. Dziecko uczy się dzięki nim liczb, kolorów i zależności "mniejsze - większe". Minie wiele miesięcy zanim będzie potrafiło ułożyć koła (bardziej pasowałoby chyba "donaty")  we właściwej kolejności. Na początku największą frajdę sprawi oczywiście rzucanie ich na podłogę obserwowanie jak kółka się kręcą. :-) To prosta, ale rozwijająca zabawka. Piramidkę Fisher Price wyróżnia na pewno fajna kolorystyka, obecność koralików w najmniejszym, czerwonym kółeczku oraz zapewniająca kołysanie zaokrąglona konstrukcja podstawy. Zabawka dla dzieci w wieku 6 - 18 miesięcy. Bez wahania warto kupić ją na roczek.
 
Cena: ok. 26 zł
 
 

10. Arka Noego, Dumel

 
Dzięki zabawce tej dziecko ma okazję poznać niemały zwierzyniec. :-) Świnka, owca, koń, krowa, żyrafa, lew, tygrys, słoń, kogut - takie oto zwierzątka znajdziemy na Arce. Każde z nich wydaje charakterystyczne dla siebie dźwięki. Po umieszczeniu Noego na fotelu kapitana dziecko słyszy wierszyk: "Noe wybudował arkę - taki okręt, dużą barkę. I zwierzęta zebrał po to, by nie groźny był im potop" (znam już na pamięć :D). Umieszczenie zwierzątek we właściwym miejscu również owocuje zabawnym wierszykiem. Na Arce znajdują się miejsca, których naciśnięcie uruchamia wesołe melodyjki. Ster po przekręceniu wydaje realistyczne dźwięki. Z jednej strony Arki znajdziemy także pianinko. Dodatkowo, Arka wyposażona jest w kółka, więc można nią "jeździć". Będzie to jednak ruch charakterystyczny dla prawdziwej arki. ;-) Zabawka ta będzie idealnym prezentem dla dwulatka, jednak sprawdzi się także dla młodszych dzieci, a i trzylatek będzie się nią bawił. Jednym słowem produkt dla dzieci w wieku 1- 3 lata. 
 
Cena: ok. 109 zł
 
 
Arka znalazła się na 10 pozycji nie dlatego, że jest najgorsza  - miała po prostu dużą, hmm, konkurencję. :-) Każde dziecko jest inne, moje preferuje akurat zabawki, dzięki którym może być w ruchu; inteligencja kinestetyczna jest u niego szczególnie rozwinięta chyba od urodzenia... Dlatego właśnie bujawka, zjeżdżalnia, jeździk i pchajka znajdują się na pierwszych pozycjach niniejszego rankingu. Nie sprawdziły się u nas klocki - ani zwykłe, ani słynne Mega Blocks. Po prostu go nudzą.  Tak jak słuchanie bajek. Hipopotamem z Dumela synek bawił się kilka tygodni, Fotelikiem Fisher Price'a kilka miesięcy, dopóki nie znudziło mu się podnoszenie i opuszczanie klapy oraz wciskanie guzików. Samochodami bawi się bardzo rzadko, częściej już chyba sięgnie po lalkę czy misia. :D Zabawkami przedstawionymi powyżej bawił się chyba najwięcej. A najchętniej i tak preferuje odkurzacz, klamerki, kieliszki, laptopa i wszystko to, czego mu nie wolno. :-)
 
 

czwartek, 15 września 2016

Lifting bez skalpela wg Lari Yugai - jak stracić 5 tysięcy w 6 tygodni

 

Jakiś czas temu, w poście O walce z grawitacją - sposoby na opadające powieki wspomniałam o tym, że próbowałam także masaży. I, że była to jedna wielka pomyłka. Tak właśnie było. W życiu nie popełniłam większego błędu. W życiu nie wyrzuciłam w błoto tyle kasy. A wszystko przez artykuł na Trojmiasto.pl, w którym pisano o "liftingu bez skalpela". O tym, że już po pierwszym zabiegu widać różnicę. I ja głupia uwierzyłam...

 
 
Zrobiłam serię nie jednego, nie trzech, sześciu czy dziewięciu, ale aż dwunastu masaży wg Lari Yugai!  Chodziłam na nie regularnie, dwa razy w tygodniu, przez okres sześciu tygodni. Masaże wykonywała Pani Agnieszka Hetmanowska Czapiewska - uczennica i przyjaciółka Pani Lari Yugai. Pierwszy zabieg miał miejsce 6/06/2016, ostatni zabieg miał miejsce 14/07/2016. Efekt zerowy, 5000 zł w plecy.

Pani Agnieszki Hetmanowska często mówiła o tym, że "poprawia po lekarzach", że zabiegi medycyny estetycznej są złe, że ich nieudane efekty widzi na co dzień. Moje zdanie jest takie, że zawsze pewien procent zabiegów obarczony jest ryzykiem. Myślę, że do tej Pani trafiają właśnie wyjątki, które potwierdzają regułę, osoby z problemami, które szukają pomocy w związku z nieudanym zabiegiem. 

Bywały momenty, że zastanawiałam się czy robię dobrze, czy nie jestem "naciągana". Szczególnie, jak usłyszałam, że Pani Agnieszka Hetmanowska wydaje na same zajęcia dodatkowe syna 1000 zł (!). Tenis, języki obce... Jak tak szybko przeliczyć, cztery osoby dziennie to już 1800 zł. Razy dziesięć - 18000 zł. Miesiąc - 36000 zł. Po odliczeniu ZUSu, podatku, wydatków na życie (czynszu za lokal odliczać nie trzeba, gdyż masaże przeprowadzane są w domu Pani Agnieszki), co parę miesięcy mamy dobry samochód. Żyć nie umierać.

Ryc. 1. Dowody sprzedaży na łączną kwotę 4600 zł (jeden gdzieś mi się niestety zapodział)


Nie ma co się oszukiwać, akupunktura czy masaż mogą w wielu przypadkach pomóc. Szczególnie gdy mowa o obrzękach, nierównościach po wypełniaczach, cellulicie, gdy mamy do czynienia z poszarzałą cerą... Nie pomogą one jednak we wszystkim, tak jak lek nie na każdego zadziała i nie na każdy problem pomoże. Wydaje mi się, że jeśli już się bierze tak duże pieniądze to powinno się to robić tylko wówczas, gdy jest się w 100 % przekonanym, że będzie efekt. No ja przynajmniej nie potrafiłabym wziąć od kogoś więcej niż 50 zł bez takiej pewności... Nie wiem czy Pani Agnieszka Hetmanowska jest oszustką czy jest po prostu mało doświadczona.  Co innego mieć przecież 3 lata doświadczenia, co innego 5 lat, a co innego kilkadziesiąt lat, tak jak Pani Lari Yugai. Tak jak jest różnica pomiędzy kilkumiesięcznym kursem a kilkuletnią szkołą - nie sposób przekazać komuś całej swojej wiedzy w krótkim odstępie czasu, szczególnie, gdy pojawia się bariera językowa . Przyszłam na pierwszy zabieg, gdyż w artykule na stronie Trójmiasto.pl przeczytałam, a w programie na TVN usłyszałam o TRWAŁYM efekcie już po PIERWSZYM zabiegu. W trakcie masażu dowiedziałam się, że tak nie jest, że to sformułowanie wynikało z tego, ze Pani Lari Yugai niezbyt dobrze rozumie po Polsku (!)i, że potrzeba będzie więcej zabiegów, ale "jestem młodą kobietką, więc na pewno szybko pójdzie". Po 4 masażu Pani Agnieszka Hetmanowska stwierdziła, że po kolejnym zabiegu powie mi, ile jeszcze masaży będzie potrzeba. Po 5 masażu dowiedziałam się, że jeszcze 5, a może nawet 7, że "ciężko powiedzieć, bo wszystko zależy od przypadku". Na 8 sugerowała, ze zakończenie sesji teraz byłoby stratą pieniędzy, bo "to tak jak z siłownia, efekty nie pojawiają się od razu" (choć w mediach tak się właśnie reklamują!), a po 10, widząc moje niezadowolenie, stwierdziła, że jak nie widzę efektów to może lepiej żebym nie przychodziła i, że „lewa powieka nigdy nie będzie taka jak prawa”. Na lewej powiece skupiła się na 3 czy 4 zabiegu, po tym jak przypomniałam, że to z jej powodu w ogóle przychodzę, ze to nie asymetria jest najważniejsza,  że przecież to w sprawie powieki pisałam maila i wysłałam zdjęcia przed naszym pierwszym spotkaniem. 

Nie znam się na masażach manualnych, nie wiem ile czasu powinno się podczas pojedynczego zabiegu poświecić jednemu obszarowi twarzy, czy wystarczy gdy będzie to 20 min czy też raczej potrzeba na to 40 min. Może po prostu było tak, ze Pani Agnieszka Hetmanowska miała dobre chęci, zamiary, ale brak wiedzy i / lub doświadczenie zawiódł - może inna osoba powiedziałaby "Nie jestem w stanie Pani pomoc", a ta Pani tego nie zrobiła, bo liczyła na to, że "może się uda". Być może też była to kwestia zbyt małej liczby zabiegów, może gdyby od pierwszego masażu skupić się tylko i wyłącznie na tej powiece... No ale pewnie Pani Agnieszka Hetmanowska nie pamiętała o mailu, w którym o moim problemie pisałam. Podczas wizyt kilkukrotnie przecież słyszałam: "nie pamiętam, mam tylu klientów...". 

Ryc. 2. Print screen artykułu na portalu Trojmiasto.pl


Na pierwszym zabiegu usłyszałam historię klientki, która wstrzykuje innym kwas hialuronowy i twierdzi, ze ludzie są "tacy naiwni". Na innym, jako że zastanawiałam się nad podjęciem pracy, namawiana byłam na założenie stowarzyszenia, bo "z unii trzeba pompować ile się da". Pani Agnieszka wspominała , że sama się do założenia stowarzyszenia przymierza, bo jej znajomi "trzepią na tym kasy jak lodu". Pani Agnieszka Hetmanowska często wspominała jak osiąga swoje cele manipulując synem w kwestii jedzenia (jestem po pedagogice, wiec oczywiście zdaję sobie sprawę, ze wychowanie to zawsze jak by nie patrzeć manipulacja). Kiedy opowiedziałam Jej o sprzedawcach, którzy sprzedają na Allegro towar, który idzie potem do kupującego 14 dni prosto z Chin, "na bezczela", stwierdziła, że to w sumie świadczy o ich sprycie, bo mają pomysł na biznes. Tak sobie o tym wszystkim myślę, składam wszystko w całość, do tego ten sponsorowany artykuł na Trójmiasto Delux, i zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem ode mnie też nie wyciągnięto po prostu kasy, bazując na mojej "naiwności", za sprawa "sprytu" i umiejętności wywierania wpływu. Po każdym masażu Pani Agnieszka Hetmanowska mówiła mi rozentuzjazmowana: "Proszę spojrzeć w lustro" i twierdziła, ze jest lepiej - nawet jeśli było ciut lepiej efekt znikał po godzinie. Godzinny efekt też jestem w stanie uzyskać w domu masażem odpowiednim kremem... Na każdym zabiegu wspominała o swoich zadowolonych klientach i efektach pracy (psychologiczna zasada dowodu społecznego) albo o dwóch dyplomach czy 5 osobach w Europie, które wykonują ten masaż (psychologiczna zasada autorytetu). Po kilku zabiegach zaproponowała mi 10 % upustu - 50 zl zniżki "tylko dla mnie" oraz dała darmowy krem (psychologiczna  zasada wzajemności), po którym nawet mi się wydawało, ze powieka nie opada (krótkotrwały efekt liftingu). Ja też się trochę znam na psychologii, potrafię dostrzec i nazwać procesy, jakie tu zaszły... Świetny marketing, nic tylko pogratulować. Cialdini może się schować. Dla mnie liczą się jednak fakty. A fakty są takie, że ani ja ani nikt inny nie dostrzegł różnicy na mojej twarzy - ani mąż, ani rodzina ani znajomi, a dostrzegała je jedynie Pani Agnieszka Hetmanowska. Mam sporo zdjęć z tego okresu - zero różnicy. Poniżej zdjęcie z przed serii masaży, z 22/05/2016 oraz zdjęcie z 15/07/2016 - dzień po ostatnim masażu.

 Ryc. 3. Zdjęcie wykonane 22/05/2016 r.

Ryc. 4. Zdjęcie wykonane 15/07/2016 r.


Nie twierdzę, że Pani Agnieszka Hetmanowska nie ma zadowolonych klientów. Na pewno są problemy, którym można sprostać takim masażem, np. osoby z krzywo rozmieszczonym wypełniaczem. Na pewno są osoby, którym do pełni szczęścia wystarczy świadomość dbania o siebie poprzez regularne chodzenie do fryzjera, kosmetyczki, na paznokcie czy drogi masaż (w końcu "jak drogi to lepszy"), które dzięki temu mają przy okazji się komu wygadać lub "zaszpanować na salonach" co robią i za ile (a wygadać się to akurat można u tej Pani super, być może w innych okolicznościach byśmy się nawet zaprzyjaźniły). Na pewno są klientki, które nie przychodzą z jednym, konkretnym problemem, z którego łatwo kogoś rozliczyć. Na pewno są osoby, którym łatwo wmówić, ze jest lepiej czy, że było gorzej. Mnie również Pani Agnieszka Hetmanowska próbowała przekonać, że gdy przyszłam, było o wiele gorzej. Starała mi się wmówić, że pewnie to problem neurologiczny - choć byłam badana przez okulistę i dwóch neurologów, miałam robioną próbę miasteniczną i tężyczkową oraz dysponuję wynikami badań i sporą liczbą zdjęć, które pokazują, że mój problem zaczął się tak na prawdę w maju tego roku i wynika według mnie z wieku, sporej utraty wagi i asymetrii twarzy. Moi rówieśnicy też już mają trochę opadnięte powieki, czego 5 lat temu nie było. Znajoma rówieśniczka też ma bardziej opadnięte jedną powiekę, tak jak i wielu innym ludzi, bo każdy ma asymetryczna twarz, jeden bardziej, a inny mniej. Nie ma co tu dorabiać teorii o problemach neurologicznych i tym tłumaczyć brak skuteczności usługi. Drogiej usługi. Bardzo drogiej.

Żałuje, że przed tą całą serią masaży nie znalazłam jakichkolwiek opinii na ten temat . Podobnie jak wielu innych młodych ludzi zawsze czytam opinie i komentarze w internecie i na ich podstawie decyduję o zakupie danego produktu lub usługi. Straciłam 5000,00 zł, ale jeśli uchronię choćby jedną osobę przed wyrzuceniem w błoto 450 zł - będzie warto.

PS. Zachęcam do przeczytania mojego posta o sposobach na opadające powieki. Dzięki jednemu z nich wyglądam wreszcie dobrze. :-)